nie mogłam się oprzeć i przygarnęłam je do domu, rozebrałam i tak sobie leżało
miałam plan w głowie i od początku wiedziałam co z nim zrobię, tylko trzeba było pozbierać potrzebne do tego materiały i pobawić się w wyciąganie gwoździ, prucie materiału, który miał posłużyć za szablon nowego pokrycia ( niestety na koniec stwierdziłam, ze chcę trochę inne pokrycie niż poprzednie i powstało od ręki, szpilek i kredy - czyli na żywca )
najtrudniejsze to oczyszczenie drewnianych części krzesła i uszycie pokrycia - trochę łaciny poleciało, ale satysfakcja z kolejnego zrobionego mebelka chyba jest większa, to coś jak urodzenie dziecka, po zobaczeniu maleństwa, ból porodowy znika :))
a wyglądało to tak - wielu z nas zna te krzesła, co niektórzy trzymają takie jeszcze w piwnicach, garażach, uprzejmi informuję, ze jeśli będą chcieli się go pozbyć to ja je mogę przygarnąć :)
po rozebraniu na części pierwsze - wszystko zostawiłam - nie zrobiłam zdjęcia dziur po wkrętach, czego później bardzo żałowałam, bo po obicu krzesła, nie mogłam ich namierzyć
tu już oczyszczone pomalowane krzesło, dokupiłam piankę i przyszyłam ją do na nowo przybitych i naciągniętych pasów
materiały z bliska, widać lekkie marszczenie materiału w dolnej części, ale jak na pierwsze tapicerowanie - wybaczam sobie :D
a tu już na swoim miejscu - w świeżo remontowanej sypialni
cudne! i niech żałują wszyscy ci, którzy nie zobaczą sypialni w całości :D
OdpowiedzUsuń